czwartek, 4 października 2012

Wciąż szukam siebie...


Normalna dziewczyna z marzeniami...

W domu mówią na nią DIDI. Marzycielka jakich mało. Lubi komedie romantyczne, horrorów się boi. Czasem myśli, by zostać fryzjerką, jak jej mama. Jednocześnie studiuje na kierunku  Business in Hotel and Catering Menagment. Marzy o mieszkaniu we Francji. Chce zmienić świat zaczynając od zmiany swojego najbliższego otoczenia czyli Galway.  O tym co w życiu ważne ,,pogadały’’ sobie Samanta Stochla i Diana Majcher – II Vice Miss Polonia w Irlandii.

 


SAMANTA STOCHLA: Diano brałaś udział w wyborach do  konkursu Miss Polonia w Irlandii. Dostałaś się do finałowej trójki. Jak to jest być II Vice Miss?
DIANA MAJCHER: Jest to fajne uczucie, bo trochę pracy w to włożyłam. Poza tym wszystko jest tak samo jak było. Brakuje mi tylko spotkań z dziewczynami. Tych treningów. To się skończyło.
Jak w Polsce reagują na to, że dostałaś ten tytuł?
Znajomi są trochę zawiedzeni, że jestem ,,tylko’’ II Vice Miss. Chcieli mojej wygranej. Trzymali kciuki, gratulowali mi. Każdy chciał, by Nowy Sącz wygrał.
Czy w związku z tym tytułem dostajesz jakieś propozycje, jakieś ciekawe oferty?
W tym momencie nie. To może częściowo wynikać z faktu, że mieszkam w Galway. To ok. 200 km od Dublina, więc trochę utrudnia kontakty. Mam tu szkołę i pracę. Z czasem pewnie będzie więcej propozycji. Może dzięki temu ludzie poznają mnie bardziej. Może wtedy będę mogła  pokazać, kim naprawdę jestem.

A kim jesteś? Co znaczy: pokazać kim naprawdę jestem?
Jestem normalną dziewczyną z marzeniami. Nie jestem arogancka, jak niektórzy myślą. Jestem bardzo pomocna i szczera. Mam duże poczucie humoru. Nie lubię obłudy oraz dwulicowych ludzi. Staram się trzymać od takich osób jak najbardziej z daleka. Na gali ludzie widzieli i jak tańczyłam i uśmiechałam się. Patrzyli na powłokę zewnętrzną. Dopiero teraz mogę powiedzieć coś więcej. Ktoś czytając artykuły może dowiedzieć się czegoś więcej o każdej z nas.
Jaka jest Diana Majcher?
Spontaniczna i wesoła. Marzycielka i romantyczka czasem. Jestem strasznie uczuciowa. Lubię czytać romanse i oglądać komedie romantyczne. Horrorów się boję. Zawsze wtedy piszczę. Marzę  o podróżach. Chcę zwiedzić Europę. Poznać jej kulturę i klimat, a przede wszystkim poznać kuchnię z różnych jej zakątków. Uwielbiam jeść i kocham dobre wina.
Jaka jesteś dla przyjaciół?
Uśmiechnięta, pogodna. Zawsze mogą przyjść, porozmawiać. Staram się im pomóc, jeśli tylko mogę i jeśli jest taka potrzeba. Wciąż utrzymuję kontakty ze znajomymi z Polski, chociaż od siedmiu lat jestem w Irlandii. Do mojego dawnego domu przychodziło się na ,,pogaduchy’’. Tu jest podobnie.

W informacji o Tobie jest notka o tym, że chcesz wykładać rachunkowość i biznes. Skąd takie zainteresowania?
Właśnie zaczynam IV rok studiów. Po moim kierunku Bachelor of Business in Hotel and Catering Menagment będę mogła wykładać te przedmioty. Mogę również pracować w każdej dziedzinie biznesu.
Dla mnie to niesamowite, że ktoś kto kocha taniec, muzykę, ktoś kto lubi podróże chce wykładać rachunkowość. To jak zderzenie dwóch  światów.
Chciałam iść na romanistykę. To było takie moje marzenie. Potem przenieśliśmy się do Irlandii. Nie wiedziałam, gdzie tu aplikować na ten kierunek, więc zapisałam się na te studia. Musiałam jednocześnie pokonać barierę językową. Rachunkowość zaczęła mnie fascynować i tak się stało, że polubiłam ten przedmiot. W poprzednim roku byłam we Francji na 9-cio miesięcznym stażu. Moje marzenia o romanistyce znów się obudziły i to z nową siłą. Wciąż szukam siebie.

Zawsze można wykładać biznes we Francji.
Właśnie zaczynam o tym myśleć. Chcę aplikować na romanistykę, być nauczycielem lub tłumaczem. Można to połączyć bez problemy posługując się trzema językami: polskim, angielskim i francuskim. To daje bardzo duże możliwości. Gdybym mogła być nauczycielem akademickim, byłby to dla mnie duży sukces. Zawsze chciałam coś komuś dać na przyszłość. Biznes i rachunkowość mogą być przydatne moim przyszłym studentom. Byłoby pięknie, gdybym pracowała we Francji. Zaczynam tęsknić za tym krajem.
Jak to się stało, że znalazłaś się w Irlandii?
Najpierw przyjechali moi rodzice. Później przyjechałyśmy z siostrą. Byłam w klasie maturalnej. Chciałam maturę zdać w Polsce. Zresztą to było najlepsze rozwiązanie.
 Czemu zdecydowałaś się brać udział w wyborach do konkursu Miss Polonia w Irlandii?
Już szukałam ich 2 lata temu. Znalazłam w Szkocji. Chciałam startować, ale pojechałam do Francji. Po powrocie znów szukałam informacji na ten temat castingów. Kiedy znalazłam, zapytałam rodziny, co oni o tym myślą. Idź, próbuj swoich sił – powiedziała mi mama – póki jeszcze możesz. I poszłam.
Jakie to uczucie być ocenianą?
Straszne. Naprawdę straszne. Pamiętam, że gdy zaczęłam coś mówić, poproszono mnie, bym powtórzyła głośniej. Tak cichutko mówiłam. Ręce mi się trzęsły i nogi.
Miałaś jakieś oczekiwania co do tego konkursu?
Nie. Chciałam po prostu spróbować. Chciałam po raz kolejny zobaczyć, jak to jest być na scenie. Znów poczuć adrenalinę. Chciałam się dobrze bawić i przeżyć coś nowego i innego. Szczerze mówiąc w Polsce też brałam udział w castingu. Tu jednak wszystko wyglądało inaczej. Profesjonalnie. Na poziomie. Byłam pod wielkim wrażeniem tego, jak się to wszystko odbywało. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Każdy  najmniejszy szczegół był dopieszczony. Oni sami są bardzo zgranym zespołem. I było mi bardzo miło z nimi współpracować.
W jaki sposób wyglądały przygotowania do gali finałowej?
Zajęcia były 2, 3 razy w tygodniu. Przeważnie zaczynały się koło godziny dziesiątej. Musiałam wstać o piątej. Jechałam autobusem o 6:45 z Galway do Dublina razem z Kamilą Kowalewską. Potem była ciężka praca. Ćwiczyliśmy układy. Na początku miałam dużo zakwasów, ponieważ nie ćwiczę regularnie. Zajęcia były bardzo intensywne. Uczyliśmy się także zasad autoprezentacji, obycia ze sceną. Nawet ćwiczyłyśmy przebieranie w szybkim tempie.
Każda z Was walczyła o tytuł najpiękniejszej. Jak wyglądały relacje w Waszej grupie?
Byłyśmy zgraną grupą. Trudno było wyczuć jakąś rywalizację. Wspierałyśmy się wzajemnie. Jeśli którejś coś źle wychodziło, jedna drugiej pomagała, tłumaczyła, pokazywała. Tak samo było później na gali. Pilnowałyśmy się wzajemnie, wiązałyśmy sukienki, sprawdzałyśmy numerki. Byłyśmy grupą, drużyną. Tego nas uczono od początku. To nie jest tak, że każdy sobie rzepkę skrobie. Miałyśmy wspólne układy i współdziałanie było bardzo ważne. Bardzo byłam zadowolona z tej współpracy z dziewczynami.
A organizatorzy? Jak układała się współpraca z nimi?
Bardzo dobrze, choć dyscyplina była. Można jednak było na nich polegać, zapytać o wszystko.
 Co Ci dał udział w wyborach do konkursu Miss Polonia w Irlandii poza koroną i prezentami?
Mam teraz większą pewność siebie. Gdy będę musiała stanąć przed grupą ludzi i mówić do nich – teraz będzie mi dużo łatwiej. Wiadomo, trema jest tremą. Po tych trzech miesiącach treningów nauczyłam się, że nie ma się czego obawiać. Tego właśnie chciałam. Teraz mogę więcej zrobić. W Irlandii trudno się przebić, chociażby przez barierę językową i różnice kulturowe. Trochę mnie to przygasiło. Teraz będzie mi łatwiej.
W jaki sposób chcesz być zapamiętana?
Poszłam na żywioł. Na scenie byłam naturalna, byłam sobą. Chcę, by właśnie tak ludzie mnie pamiętali.
A co chcesz mieć napisane na nagrobku?
Haha Nigdy o tym nie myślałam. Diana Majcher, po mężu jakoś tam. Żyła tyle i tyle. Data urodzenia, data śmierci, może jakiś cytat.
Jaki? Czy masz jakieś motto życiowe, jakąś myśl przewodnią?
Nie mam nic takiego. Ale z upływem czasu coraz bardziej przekonuje się, że co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Rozumiem też, że chcesz mieć rodzinę?
To oczywiste. Rodzina jest dla mnie najważniejsza.
Masz jakąś wizję tej rodziny? Na przykład dom, kot, pies, trójka dzieci.  Coś w tym stylu?
Akurat trafiłaś. Chciałabym mieć dom i trójkę dzieci. Zwierzaki już mam. Pomimo wykształcenia mogę prać, sprzątać, gotować. Dla mnie rodzina jest znacznie bardziej ważna niż kariera. Pozycję zawodową zawsze mogę zdobyć. Natomiast kontakt z dziećmi czy mężem mogę stracić stawiając na karierę. Dom jest dla mnie najważniejszy. Tu się wszystko zaczyna i tu się kończy.
Wzorce czerpie się z domu. Jaka jest Twoja rodzina?
Jesteśmy bardzo ze sobą związani. U nas nie ma żadnych sekretów. Zresztą moi rodzice tak mnie znają, że tylko popatrzą na mnie, już wszystko wiedzą. Patrzą na moje sprawy z innej perspektywy, z innego punktu widzenia. Udzielają mi cennych rad. Moja siostra jest moją najlepszą przyjaciółką. I zawsze powie co myśli. Czasem to trudne, ale bardzo pomaga.
Czy Wojtek, Twój chłopak cieszy się z Twojego sukcesu?
Tak naprawdę to jego tytuł – to mogę od razu powiedzieć. Był taki moment, że wszystko mnie przerosło. Chciałam już zrezygnować. To on i moja mama powiedzieli: Nie, nie zrezygnujesz. Idziesz dalej. To ich zasługa, że zostałam do końca.
Wiem, że nie lubisz robić planów, ale na pewno masz jakieś cele. Co to takiego jest?
W tym momencie ukończenie szkoły. Myślę o założeniu rodziny, ale to jeszcze bardzo daleka droga. To duża odpowiedzialność. Chcę także ukończyć romanistykę lub zdobyć certyfikat państwowy z języka francuskiego.
Co chcesz nam przekazać jako zwycięzca? Czy masz dla nas jakąś wskazówkę? Czy masz jakieś przesłanie?
Ja mam taki apel do Polaków, żebyśmy przestali się izolować i unikać wzajemnie. To smutne, ale tu w Galway widać nas  tylko w Święta Wielkanocne. Chcę byśmy dawali sobie wsparcie. Chcę, by Polacy zaczęli pomagać sobie, integrować się. Chcę, by poszły w zapomnienie  urazy i stereotypy. Chcę, żeby jeden drugiego zaczął szanować.
W Dublinie jest wiele organizacji polonijnych i duszpasterstwa. Widać nas Polaków i słychać.
W Galway bardzo tego brakuje. Wiem, na przykład, że jest tu parę osób z Nowego Sącza. Nie spotkałam nikogo. Chcę, by Polonia tutaj połączyła się. Marzę, by zorganizować jakąś wystawę, otworzyć galerie lub po prostu, żeby coś się działo. Brakuje tutaj takiego polskiego ośrodka kultury. Może teraz jako II-giej Vice Miss Polonii uda mi się to zorganizować. Marzę też, by zrobić tutaj  casting do wyborów w kolejnej edycji. Wiele dziewczyn nie zgłosiło się, ponieważ było za daleko. Im też chciałam powiedzieć, żeby próbowały swoich sił, jeśli tylko poczują taką iskierkę w sobie. Ja poczułam i poszłam. I bardzo się z tego cieszę.

Dużo zadań sobie wyznaczyłaś. Rozumiem, że zajmiesz się tym?
Coś trzeba pomyśleć ... I zrobić.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz