Normalna
dziewczyna z marzeniami...
W domu mówią na nią DIDI. Marzycielka
jakich mało. Lubi komedie romantyczne, horrorów się boi. Czasem myśli, by
zostać fryzjerką, jak jej mama. Jednocześnie studiuje na kierunku Business in Hotel and Catering Menagment.
Marzy o mieszkaniu we Francji. Chce zmienić świat zaczynając od zmiany swojego
najbliższego otoczenia czyli Galway. O
tym co w życiu ważne ,,pogadały’’ sobie Samanta Stochla i Diana Majcher – II
Vice Miss Polonia w Irlandii.
SAMANTA STOCHLA: Diano brałaś
udział w wyborach do konkursu Miss
Polonia w Irlandii. Dostałaś się do finałowej trójki. Jak to jest być II Vice
Miss?
DIANA
MAJCHER: Jest to
fajne uczucie, bo trochę pracy w to włożyłam. Poza tym wszystko jest tak samo
jak było. Brakuje mi tylko spotkań z dziewczynami. Tych treningów. To się skończyło.
Jak w Polsce reagują na to, że
dostałaś ten tytuł?
Znajomi są
trochę zawiedzeni, że jestem ,,tylko’’ II Vice Miss. Chcieli mojej wygranej.
Trzymali kciuki, gratulowali mi. Każdy chciał, by Nowy Sącz wygrał.
Czy w
związku z tym tytułem dostajesz jakieś propozycje, jakieś ciekawe oferty?
W tym
momencie nie. To może częściowo wynikać z faktu, że mieszkam w Galway. To ok.
200 km od Dublina, więc trochę utrudnia kontakty. Mam tu szkołę i pracę. Z
czasem pewnie będzie więcej propozycji. Może dzięki temu ludzie poznają mnie
bardziej. Może wtedy będę mogła
pokazać, kim naprawdę jestem.
A kim
jesteś? Co znaczy: pokazać kim naprawdę jestem?
Jestem
normalną dziewczyną z marzeniami. Nie jestem arogancka, jak niektórzy myślą.
Jestem bardzo pomocna i szczera. Mam duże poczucie humoru. Nie lubię obłudy
oraz dwulicowych ludzi. Staram się trzymać od takich osób jak najbardziej z
daleka. Na gali ludzie widzieli i jak
tańczyłam i uśmiechałam się. Patrzyli na powłokę zewnętrzną. Dopiero teraz mogę
powiedzieć coś więcej. Ktoś czytając artykuły może dowiedzieć się czegoś więcej
o każdej z nas.
Jaka jest
Diana Majcher?
Spontaniczna
i wesoła. Marzycielka i romantyczka czasem. Jestem strasznie uczuciowa. Lubię
czytać romanse i oglądać komedie romantyczne. Horrorów się boję. Zawsze wtedy
piszczę. Marzę o podróżach. Chcę
zwiedzić Europę. Poznać jej kulturę i klimat, a przede wszystkim poznać kuchnię
z różnych jej zakątków. Uwielbiam jeść i kocham dobre wina.
Jaka
jesteś dla przyjaciół?
Uśmiechnięta,
pogodna. Zawsze mogą przyjść, porozmawiać. Staram się im pomóc, jeśli tylko
mogę i jeśli jest taka potrzeba. Wciąż utrzymuję kontakty ze znajomymi z
Polski, chociaż od siedmiu lat jestem w Irlandii. Do mojego dawnego domu
przychodziło się na ,,pogaduchy’’. Tu jest podobnie.
W informacji o Tobie jest notka
o tym, że chcesz wykładać rachunkowość i biznes. Skąd takie zainteresowania?
Właśnie
zaczynam IV rok studiów. Po moim kierunku Bachelor of Business in Hotel and
Catering Menagment będę mogła wykładać te przedmioty. Mogę również pracować w
każdej dziedzinie biznesu.
Dla mnie to niesamowite, że ktoś
kto kocha taniec, muzykę, ktoś kto lubi podróże chce wykładać rachunkowość. To
jak zderzenie dwóch światów.
Chciałam iść
na romanistykę. To było takie moje marzenie. Potem przenieśliśmy się do
Irlandii. Nie wiedziałam, gdzie tu aplikować na ten kierunek, więc zapisałam
się na te studia. Musiałam jednocześnie pokonać barierę językową. Rachunkowość
zaczęła mnie fascynować i tak się stało, że polubiłam ten przedmiot. W
poprzednim roku byłam we Francji na 9-cio miesięcznym stażu. Moje marzenia o
romanistyce znów się obudziły i to z nową siłą. Wciąż szukam siebie.
Zawsze można wykładać biznes we
Francji.
Właśnie
zaczynam o tym myśleć. Chcę aplikować na romanistykę, być nauczycielem lub
tłumaczem. Można to połączyć bez problemy posługując się trzema językami:
polskim, angielskim i francuskim. To daje bardzo duże możliwości. Gdybym mogła
być nauczycielem akademickim, byłby to dla mnie duży sukces. Zawsze chciałam
coś komuś dać na przyszłość. Biznes i rachunkowość mogą być przydatne moim
przyszłym studentom. Byłoby pięknie, gdybym pracowała we Francji. Zaczynam
tęsknić za tym krajem.
Jak to się stało, że znalazłaś się w Irlandii?
Najpierw przyjechali moi
rodzice. Później przyjechałyśmy z siostrą. Byłam w klasie maturalnej. Chciałam
maturę zdać w Polsce. Zresztą to było najlepsze rozwiązanie.
Czemu zdecydowałaś się brać
udział w wyborach do konkursu Miss Polonia w Irlandii?
Już szukałam
ich 2 lata temu. Znalazłam w Szkocji. Chciałam startować, ale pojechałam do
Francji. Po powrocie znów szukałam informacji na ten temat castingów. Kiedy
znalazłam, zapytałam rodziny, co oni o tym myślą. Idź, próbuj swoich sił
– powiedziała mi mama – póki jeszcze możesz. I poszłam.
Jakie to
uczucie być ocenianą?
Straszne.
Naprawdę straszne. Pamiętam, że gdy zaczęłam coś mówić, poproszono mnie, bym
powtórzyła głośniej. Tak cichutko mówiłam. Ręce mi się trzęsły i nogi.
Miałaś
jakieś oczekiwania co do tego konkursu?
Nie. Chciałam
po prostu spróbować. Chciałam po raz kolejny zobaczyć, jak to jest być na
scenie. Znów poczuć adrenalinę. Chciałam się dobrze bawić i przeżyć coś nowego
i innego. Szczerze mówiąc w Polsce też brałam udział w castingu. Tu jednak
wszystko wyglądało inaczej. Profesjonalnie. Na poziomie. Byłam pod wielkim
wrażeniem tego, jak się to wszystko odbywało. Organizatorzy stanęli na
wysokości zadania. Każdy najmniejszy
szczegół był dopieszczony. Oni sami są bardzo zgranym zespołem. I było mi
bardzo miło z nimi współpracować.
W jaki
sposób wyglądały przygotowania do gali finałowej?
Zajęcia były
2, 3 razy w tygodniu. Przeważnie zaczynały się koło godziny dziesiątej.
Musiałam wstać o piątej. Jechałam autobusem o 6:45 z Galway do Dublina razem z
Kamilą Kowalewską. Potem była ciężka praca. Ćwiczyliśmy układy. Na początku
miałam dużo zakwasów, ponieważ nie ćwiczę regularnie. Zajęcia były bardzo
intensywne. Uczyliśmy się także zasad autoprezentacji, obycia ze sceną. Nawet
ćwiczyłyśmy przebieranie w szybkim tempie.
Każda z Was walczyła o tytuł
najpiękniejszej. Jak wyglądały relacje w Waszej grupie?
Byłyśmy
zgraną grupą. Trudno było wyczuć jakąś rywalizację. Wspierałyśmy się wzajemnie.
Jeśli którejś coś źle wychodziło, jedna drugiej pomagała, tłumaczyła,
pokazywała. Tak samo było później na gali. Pilnowałyśmy się wzajemnie,
wiązałyśmy sukienki, sprawdzałyśmy numerki. Byłyśmy grupą, drużyną. Tego nas
uczono od początku. To nie jest tak, że każdy sobie rzepkę skrobie. Miałyśmy
wspólne układy i współdziałanie było bardzo ważne. Bardzo byłam zadowolona z
tej współpracy z dziewczynami.
A organizatorzy? Jak układała
się współpraca z nimi?
Bardzo
dobrze, choć dyscyplina była. Można jednak było na nich polegać, zapytać o
wszystko.
Co Ci dał udział w wyborach do
konkursu Miss Polonia w Irlandii poza koroną i prezentami?
Mam teraz
większą pewność siebie. Gdy będę musiała stanąć przed grupą ludzi i mówić do
nich – teraz będzie mi dużo łatwiej. Wiadomo, trema jest tremą. Po tych trzech
miesiącach treningów nauczyłam się, że nie ma się czego obawiać. Tego właśnie
chciałam. Teraz mogę więcej zrobić. W Irlandii trudno się przebić, chociażby
przez barierę językową i różnice kulturowe. Trochę mnie to przygasiło. Teraz
będzie mi łatwiej.
W jaki sposób chcesz być
zapamiętana?
Poszłam na
żywioł. Na scenie byłam naturalna, byłam sobą. Chcę, by właśnie tak ludzie mnie
pamiętali.
A co chcesz mieć napisane na
nagrobku?
Haha Nigdy o
tym nie myślałam. Diana Majcher, po mężu jakoś tam. Żyła tyle i tyle. Data
urodzenia, data śmierci, może jakiś cytat.
Jaki? Czy masz jakieś motto
życiowe, jakąś myśl przewodnią?
Nie mam nic
takiego. Ale z upływem czasu coraz bardziej przekonuje się, że co nas nie
zabije, to nas wzmocni.
Rozumiem też, że chcesz mieć
rodzinę?
To oczywiste.
Rodzina jest dla mnie najważniejsza.
Masz jakąś wizję tej rodziny? Na
przykład dom, kot, pies, trójka dzieci.
Coś w tym stylu?
Akurat
trafiłaś. Chciałabym mieć dom i trójkę dzieci. Zwierzaki już mam. Pomimo
wykształcenia mogę prać, sprzątać, gotować. Dla mnie rodzina jest znacznie
bardziej ważna niż kariera. Pozycję zawodową zawsze mogę zdobyć. Natomiast
kontakt z dziećmi czy mężem mogę stracić stawiając na karierę. Dom jest dla
mnie najważniejszy. Tu się wszystko zaczyna i tu się kończy.
Wzorce czerpie się z domu. Jaka
jest Twoja rodzina?
Jesteśmy
bardzo ze sobą związani. U nas nie ma żadnych sekretów. Zresztą moi rodzice tak
mnie znają, że tylko popatrzą na mnie, już wszystko wiedzą. Patrzą na moje
sprawy z innej perspektywy, z innego punktu widzenia. Udzielają mi cennych rad.
Moja siostra jest moją najlepszą przyjaciółką. I zawsze powie co myśli. Czasem
to trudne, ale bardzo pomaga.
Czy Wojtek, Twój chłopak cieszy
się z Twojego sukcesu?
Tak naprawdę
to jego tytuł – to mogę od razu powiedzieć. Był taki moment, że wszystko mnie
przerosło. Chciałam już zrezygnować. To on i moja mama powiedzieli: Nie, nie
zrezygnujesz. Idziesz dalej. To ich zasługa, że zostałam do końca.
Wiem, że nie lubisz robić
planów, ale na pewno masz jakieś cele. Co to takiego jest?
W tym
momencie ukończenie szkoły. Myślę o założeniu rodziny, ale to jeszcze bardzo
daleka droga. To duża odpowiedzialność. Chcę także ukończyć romanistykę lub
zdobyć certyfikat państwowy z języka francuskiego.
Co chcesz nam przekazać jako
zwycięzca? Czy masz dla nas jakąś wskazówkę? Czy masz jakieś przesłanie?
Ja mam taki
apel do Polaków, żebyśmy przestali się izolować i unikać wzajemnie. To smutne,
ale tu w Galway widać nas tylko w
Święta Wielkanocne. Chcę byśmy dawali sobie wsparcie. Chcę, by Polacy zaczęli
pomagać sobie, integrować się. Chcę, by poszły w zapomnienie urazy i stereotypy. Chcę, żeby jeden
drugiego zaczął szanować.
W Dublinie jest wiele
organizacji polonijnych i duszpasterstwa. Widać nas Polaków i słychać.
W Galway
bardzo tego brakuje. Wiem, na przykład, że jest tu parę osób z Nowego Sącza.
Nie spotkałam nikogo. Chcę, by Polonia tutaj połączyła się. Marzę, by
zorganizować jakąś wystawę, otworzyć galerie lub po prostu, żeby coś się działo.
Brakuje tutaj takiego polskiego ośrodka kultury. Może teraz jako II-giej Vice
Miss Polonii uda mi się to zorganizować. Marzę też, by zrobić tutaj casting do wyborów w kolejnej edycji. Wiele
dziewczyn nie zgłosiło się, ponieważ było za daleko. Im też chciałam
powiedzieć, żeby próbowały swoich sił, jeśli tylko poczują taką iskierkę w
sobie. Ja poczułam i poszłam. I bardzo się z tego cieszę.
Dużo zadań sobie wyznaczyłaś. Rozumiem, że zajmiesz się tym?
Coś trzeba
pomyśleć ... I zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz